Kolejnym winem, jakie zrobiłem było wino z głogu. Użyłem około 800 gram owoców, które uprzednio dobrze umyłem i oczyściłem z niepotrzebnych części. Następnie owoce zmroziłem, choć nie musiałem tego robić, bo owoce były zbierane po pierwszych przymrozkach, więc były już miękkie, choć nie wszystkie, więc dlatego dałem je do zamrażalki na około 24 godziny, aby reszta zmiękła. Rozmrożone owoce podusiłem czy jak kto woli rozdusiłem. Nasion nie usuwałem. Całość wrzuciłem do butli i dodałem 1 kilogram cukru, który uprzednio rozpuściłem w ciepłej wodzie (poczekałem aż ostygnie). Resztę zalałem wodą. Należy pamiętać, aby zostawić trochę miejsca i nie nalewać wody ile się da, bo owoce puszczą sok. Po tygodniu można dolać wody, bo mniej więcej po tym czasie owoce puszczą sok. Oczywiście stan płynu może się po tym czasie jeszcze podnieść, ale już nieznacznie. Dolewając wody (zawsze przegotowanej i ostudzonej) musimy pamiętać, aby nie lać do maksimum, bo pracujące wino będzie lekko lub czasami bardziej unosić owoce, co może spowodować zatkanie rurki fermentacyjnej.
Wino należy 1 lub 2 razy dziennie zamieszać lub wstrząsnąć. Gdy robiłem to wino nie wiedziałem o tym, czego skutkiem było zepsucie się wina, choć jakoś udało mi się koniec końców je odratować.
Mieszanie jest ważne, ponieważ opadające owoce i resztki na dno tworzą po czasie dość grubą warstwę takiego szlamu, w którym zbiera się gaz i niekiedy w nim pozostaje, co jest niewskazane. Mieszanie umożliwia ujście tego nagromadzonego gazu.
Wino fermentowałem przez jakieś 8 – 9 tygodni, po czym przestało fermentować z dnia na dzień. Gdy otworzyłem korek z rurką fermentacyjną czuć było nieprzyjemny zapach, który właśnie spowodowany był tym, że nagromadziło się w szlamie dużo gazu, który zepsuł wino.
Całość przecedziłem i w miarę oczyszczony płyn wlałem z powrotem do butli. Na szczęście zaczęło pracować. Nie dodawałem już cukru ani drożdży.
Wino się wyrobiło po kolejnych 8 tygodniach a po kilku następnych wyklarowało. Miało około 6% alkoholu. Smak jednak, mimo że da się je wypić nie należy do najlepszych. Pozostał posmak zepsucia.
To moja pierwsza porażka tak myślę i lekcja na przyszłość.