poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Wino z głogu 1.

Kolejnym winem, jakie zrobiłem było wino z głogu. Użyłem około 800 gram owoców, które uprzednio dobrze umyłem i oczyściłem z niepotrzebnych części. Następnie owoce zmroziłem, choć nie musiałem tego robić, bo owoce były zbierane po pierwszych przymrozkach, więc były już miękkie, choć nie wszystkie, więc dlatego dałem je do zamrażalki na około 24 godziny, aby reszta zmiękła. Rozmrożone owoce podusiłem czy jak kto woli rozdusiłem. Nasion nie usuwałem. Całość wrzuciłem do butli i dodałem 1 kilogram cukru, który uprzednio rozpuściłem w ciepłej wodzie (poczekałem aż ostygnie). Resztę zalałem wodą. Należy pamiętać, aby zostawić trochę miejsca i nie nalewać wody ile się da, bo owoce puszczą sok. Po tygodniu można dolać wody, bo mniej więcej po tym czasie owoce puszczą sok. Oczywiście stan płynu może się po tym czasie jeszcze podnieść, ale już nieznacznie. Dolewając wody (zawsze przegotowanej i ostudzonej) musimy pamiętać, aby nie lać do maksimum, bo pracujące wino będzie lekko lub czasami bardziej unosić owoce, co może spowodować zatkanie rurki fermentacyjnej.
Wino należy 1 lub 2 razy dziennie zamieszać lub wstrząsnąć. Gdy robiłem to wino nie wiedziałem o tym, czego skutkiem było zepsucie się wina, choć jakoś udało mi się koniec końców je odratować.
Mieszanie jest ważne, ponieważ opadające owoce i resztki na dno tworzą po czasie dość grubą warstwę takiego szlamu, w którym zbiera się gaz i niekiedy w nim pozostaje, co jest niewskazane. Mieszanie umożliwia ujście tego nagromadzonego gazu.
Wino fermentowałem przez jakieś 8 – 9 tygodni, po czym przestało fermentować z dnia na dzień. Gdy otworzyłem korek z rurką fermentacyjną czuć było nieprzyjemny zapach, który właśnie spowodowany był tym, że nagromadziło się w szlamie dużo gazu, który zepsuł wino.
Całość przecedziłem i w miarę oczyszczony płyn wlałem z powrotem do butli. Na szczęście zaczęło pracować. Nie dodawałem już cukru ani drożdży.
Wino się wyrobiło po kolejnych 8 tygodniach a po kilku następnych wyklarowało. Miało około 6% alkoholu. Smak jednak, mimo że da się je wypić nie należy do najlepszych. Pozostał posmak zepsucia.
To moja pierwsza porażka tak myślę i lekcja na przyszłość.

czwartek, 7 kwietnia 2011

Wino winogronowe 1

Pierwszym winem, jakie zrobiłem było wino z winogron. Winogrona kupiłem w markecie. Zmieszałem zielone z czerwonymi w proporcji 50%na 50%. Jakieś 700 gram owoców.
Winogrona umyłem, co było błędem, bo wystarczy spłukać. Winogron nie myje się z prostej przyczyny, bo na ich skórce są naturalne drożdże wiec nie trzeba sypać innych. Do tego wina akurat nie dodawałem drożdży, bo ich nie miałem, więc na to, aby wino zaczęło fermentacje czekałem trochę czasu chyba z 5 – 6 dni.
Owoce rozdusiłem i wraz z sokiem wlałem do butli. Do całości dodałem 1 kg cukru rozmieszanego w ciepłej wodzie, którą przestudziłem i wlałem do baniaka. Resztę uzupełniłem przegotowaną i wystudzoną wodą.
Fermentacja trwała 2 miesiące, po czym wino zlałem i przepuściłem przez gazę, aby oddzielić resztki owoców od wina, po czym ponownie wlałem do butli i odstawiłem, aby wino się sklarowało i oczyściło.
Czyszczenie i klarowanie trwało jakieś 1, 5 miesiąca gdzie w tym czasie odlewałem osad, który tworzył się na dnie.
Z baniaka 1 galonowego otrzymałem 3 litry wina, które miało 10% alkoholu.
Z wina, które później odstawiłem do butelek, które stały nieotwierane około 2 miesięcy zrobił się szampan. Skutek nie był zamierzony po prostu tak wyszło. Czyli wyszedł szampan domowej roboty.
Tutaj prezentuję butelki z winem
A tutaj jedną z nich lekko odkręcam, aby zaprezentować bąbelki, czyli zrobił się szampan domowej roboty lub ja kto woli wino musujące bo chyba raczej takiej nazwy powinienem użyć..

Szampan został zrobiony przez przypadek. Udało się to mnichowi Dom Perignion, który żył w latach 1638-1715. Ciekawostką jest to, że szampana nazywano winem diabelskim z powodu wybuchających butelek czy wystrzeliwujących korków.

środa, 6 kwietnia 2011

Wino domowe

Przygodę z robieniem wina domowego zacząłem jakiś rok temu. Zawsze chciałem je robić, ale jakoś nie było czasu czy warunków. Dzięki koledze, który jak to powiedział robi je z nudów też zacząłem. Trochę mi poopowiadał jak on je robi i z czego.
Oczywiści w robieniu wina domowego nie ma wielkiej filozofii, choć trzeba, co nieco wiedzieć, aby nie zepsuć owoców naszej pracy.
Ja preferuję wina słodkie i takie robię, czyli z dość dużą zawartością cukru, który w kraju strasznie podrożał. Jak niektórzy mówią wszystko wina unii europejskiej, bo teraz cukier ma troszkę gorzki smak, bo drogi. No, ale nie będziemy tutaj pisać o polityce, bo, po co się denerwować lepiej wrócić do tematu.
Niestety tutaj gdzie obecnie jestem ciężko było mi znaleźć sklep, w którym mógłbym kupić odpowiednie akcesoria, czyli butlę korki czy rurkę fermentacyjną no, ale dzięki koledze dowiedziałem się gdzie i za ile mogę to wszystko kupić, choć musiałem wybrać się po to do innej miejscowości. Szkoda tylko, że można było dostać butle 1 galonowe, czyli w przybliżeniu 5-cio litrowe (4, 54 litra) i obecnie w takich robię. Oczywiście przejrzałem Internet za butlami, ale ceny mnie troszkę odstraszyły, więc pozostałem przy tych 1 galonowych. Na obecną chwilę mam 5 takich butli z różnymi rodzajami wina, które opiszę osobno.
Całą resztę, czyli drożdże czy pożywki bez problemu kupiłem na e-bayu.
I tak rozpoczęła się przygoda z winem domowym. Na obecną chwilę rozlałem już trzy wina z winogron, ryżu i głogu a robią się kolejne z rodzynek, głogu, winogron i dwa śliwkowe z dwóch różnych odmian śliwki.
Sposoby robienia i uwagi przedstawię w kolejnym temacie.